Nie marnuję jedzenia

Od dziecka, kiedy rozpoczynaliśmy nowy bochenek chleba w domu rodzinnym, robiliśmy na nim nożem znak krzyża świętego. To był odruch bezwarunkowy. Nie do końca nawet miał wydźwięk religijny, chodziło bardziej o znak wdzięczności za to że tego chleba nam nie brakuje.

Pokolenie moich rodziców i dziadków znało inny świat. Ja, dorastająca w latach 90. już byłam świadkiem tej przemiany gospodarczej, która zapełniła sklepy produktami dostępnymi przez cały rok, bez większych ograniczeń.
Ale pamiętam, że kiedy byłam dzieckiem pomarańcze były tylko na Boże Narodzenie. Pamiętam jak wyczekiwałam paczki od Mamy z pracy. A w paczce słodkości, których nie miałam na co dzień. I pomarańcze.