Sen nocy leśnej - galaretka porzeczkowa z malinami i jeżynami



Gdybym miała zapaść w sen i byłby to sen nocy letniej śniłabym o zapachu porzeczek i malin, o cieple bijącym od nagrzanych traw, o wieczorze, który przynosi lekki powiew chłodu. Śniłabym o wieczornej rosie, o małej kuchni ze starym piecem rozpalanym węglem, o wiadrach porzeczek, które Mama przerabia na soki i dżemy, a czasem nawet na galaretki.

Mówi się, że rzeczy nie trwają wiecznie, że nasz świat przemija. Czy rzeczywiście tak jest...to raczej my przemijamy, tracimy najbliższych, sami każdego dnia przechodzimy coraz dalej i dalej. A krzaki czerwonych porzeczek rosną do tej pory. W tym roku znów miały owoce. Tak jak od dobrych 25 lat. Stara grusza stoi jak stała, pewnie na jesieni znów zasypie się słodkimi owocami. Tylko nie ma już nikogo kto je dla mnie pozbiera i poukłada w skrzyniach na zimę. Maliny dalej rosną, tylko ten jeden rządek. Słodziutkich, pachnących wakacjami, różowych owoców nie zbierze nikt do miseczki żeby czekały aż się pojawię w domu. Morele obsypały się różowymi kwiatami na wiosnę, tak jak robią to od 30 lat. Dotykam szorstkiej kory wiśni szklanki, pod fakturą drzewa kryją się wspomnienia. Kiedy zamknę oczy i odsunę na bok szumy codzienności znów widzę siebie z kucykami, widzę Mamę gotującą na starej kuchni ziemniaki, krzyczy do mnie żebym nazbierała wiśni szklanek.