Mur Berliński, Mauerpark i herbata z trawy cytrynowej

Ostatnia niedziela przywitała nas deszczem. Pierwotne ambitne plany zostały odłożone na przyszłość. Deszcz jako główny winowajca dosłownie...spadł nam z nieba. Po sobotniej wizycie w IKEA, gdzie standardowo kupiliśmy sitko do sałaty i wydaliśmy miliony Euro, oraz skręcaniu mebli i układaniu osprzętów kuchennych byliśmy wykończeni. Jednak Berlin kusił nas swym czarem, którego zwłaszcza wiosną i latem mu nie brakuje. Deszcz litościwie przestał padać, rowery zostały wyprowadzone na berlińskie ścieżki rowerowe i pojechaliśmy.

Uwielbiam lato nie tyle z powodu ciepła co z powodu tego cudownego słońca, które pozwala na takie ekscesy jak wyruszenie na przejażdżkę rowerową o godz. 18:00.